Prolog


O starym domu stojącym na eleganckich przedmieściach pewnego miasta mówiono różne rzeczy.
Przede wszystkim zamożni mieszkańcy willowej dzielnicy uparcie twierdzili, że domostwo jest opuszczone. Spadkobiercy nie mogą się dogadać, dodawano, po czym pośpiesznie zmieniano temat na bardziej neutralny. Rzekomi właściciele posesji tłumaczyli się, że nie chcą ładować pieniędzy w remont budynku, który sprawia wrażenie, jakby miał się rozpaść od najlżejszego dotknięcia. To rudera, która nikomu już się nie przyda, w dodatku psuje krajobraz.
Innego zdania byli bezdomni, którzy w starym domu widzieli szansę na polepszenie swojego losu podczas surowej, rosyjskiej zimy. Niestety, kończyło się jedynie na nadziei, ponieważ coś w tej niepozornej, rozpadającej się chałupie sprawiało, że nikt nie był w stanie wytrzymać w niej ani jednej nocy. Jednak wciąż pojawiali się nowi śmiałkowie, próbujący okiełznać tajemnicę czającą się w starych murach, ale każdy z nich z głośnym krzykiem uciekał po kilku godzinach spędzonych w środku.
W końcu pewien człowiek o zabobonnej naturze uznał, że dom jest po prostu nawiedzony, a reszta sąsiadów podchwyciła jego opinię.
Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo prawdziwe było to stwierdzenie.

— Strzał w dziesiątkę! — wrzasnęła półprzeźroczysta postać, próbując przekrzyczeć ryk telewizora ustawionego na pełny regulator.
— To już drugi w ciągu pięciu minut. Nie ekscytuj się tak — mruknął znudzony głos, którego właściciel usadowiony był gdzieś na podłodze. Duch podstarzałego, niemiłosiernie grubego mężczyzny siedział oparty o rozwalający się fotel i wpatrywał się w ekran przedpotopowego telewizora, w którym leciała jakaś niezbyt śmieszna komedia.
Jego towarzysz, który umarł jako dobrze zbudowany sportowiec w sile wieku, siedział po turecku w powietrzu nad fotelem. Początkowo razem oglądali dziwaczny film, jednak młodszy duch nigdy nie potrafił usiedzieć w miejscu dłużej niż kilka minut, dlatego po chwili zajął się ciekawszym, w jego mniemaniu, zajęciem: rzucaniem prowizorycznymi lotkami w tarczę wymalowaną na ścianie.
— Mój drogi Anatolu, jak zwykle zazdrościsz mi celności — rzucił beztroskim tonem, kiedy trafił następną dziesiątkę. Lotka odbiła się od ściany, trafiła w telewizor i w końcu wylądowała na podłodze, tuż przy nogach Anatola.
— Znowu zepsułeś mi obraz — warknął starszy duch, waląc ręką w odbiornik. Pod wpływem uderzenia lotki na ekranie starego sprzętu zaczęło pojawiać się mnóstwo niezidentyfikowanych obiektów kolorowych. Na szczęście po kilku silnych ciosach Anatola wszystko wróciło do normy.
— Może gdybyś skusił się na partyjkę… — zaczął duch sportowca, lewitując nad telewizorem. W tym samym momencie Anatol profilaktycznie uderzył w pudło jeszcze raz, chociaż obraz był idealny. I to było błędem, ponieważ sprzęt najwyraźniej poprzysiągł zemstę za paskudne traktowanie.
Zadudniło głośno, zasyczało, a chwilę później trysnęło iskrami, podpalając niczemu niewinną serwetkę leżącą pod telewizorem, oraz tylną część ciała młodego ducha.
Jako że bezcielesne zjawy na wszelkie bodźce reagują z niewielkim opóźnieniem, sportowiec dopiero po chwili zorientował się, że coś jest nie tak, a i tak głównie dzięki przerażonej minie Anatola. Starszy duch wciąż siedział, jakby przykleił się do podłogi i przyglądał się koledze, który nerwowo podskoczył w powietrzu, kiedy zorientował się, że jego życie - a raczej przeźroczystość, bo martwy był już od dawna - jest poważnie zagrożone. Podpalony duch naprawdę nie wygląda, ani tym bardziej nie pachnie przyjemnie, dlatego profilaktycznie odfrunął na drugi koniec pokoju.
I w tym momencie Anatol wrzasnął. A zrobił to tak przeraźliwie głośno, że zatrzęsły się okna nie tylko w starym domu, ale też i we wszystkich okolicznych.
Wszystko wskazywało na to, że krzyku starego ducha przestraszył się nawet ogień. Płomienie zatańczyły nerwowo, obejmując swoim zasięgiem stolik spod telewizora. Zasyczało, kiedy iskra odczepiła się od zwęglonej serwetki  i opadła na dywan, kontynuując dzieło zniszczenia.
— Roger, ratuj — wychrypiał Anatol, tępym wzrokiem wpatrując się w płomienie. Młodszy duch potrząsnął głową, usiłując wybudzić się z otępienia. Jest pożar, trzeba działać, pomyślał. I w tej chwili huknęło tak głośno, że odruchowo osłonił uszy rękami.
— Czego wy tu tak wrzeszczycie… O cholera, pali się!
Roger odetchnął z ulgą. Żadna bomba nie wybuchła, ani telewizor nie rozsadził domu na kawałki - to tylko Natasza walnęła drzwiami w ścianę, zirytowana krzykami dochodzącymi z salonu.
— Roger, Anatol, zróbcie coś! — wrzeszczał duch kobiety w średnim wieku, ubiorem przypominający gospodynię domową.
Kobiece wołanie o pomoc ostatecznie otrzeźwiło Rogera. Duch sportowca wyprostował się, zamaszystym ruchem ściągnął narzutę z kanapy - przy okazji przerzucając ją przez wmurowanego w podłogę Anatola. Kapa wylądowała na telewizorze, z głośnym sykiem niwecząc płomieniom plany przejęcia reszty pokoju. Chwilę później oberwał również dywan.
— Co się pali? — spytał podekscytowany głos, dobiegający z okolic drzwi. U boku Nataszy właśnie pojawił się chłopiec, najwyżej dziesięcioletni i oczywiście półprzeźroczysty, jak wszyscy mieszkańcy tego przerażającego miejsca. — Ja chcę zobaczyć ogień!
— Ogień — szepnął Anatol, z trudem odrywając wzrok od spalonego telewizora i wciąż leżącej na nim narzuty. — Tu już nie ma ognia! — krzyknął, bardzo zdziwiony tym faktem.
— Nie ma ognia — potwierdził Roger, z dumą wypinając pierś. — A kto go ugasił, hę? Ja! — oświadczył triumfalnie.
— Teraz będzie się tym szczycił przez tydzień — mruknęła zirytowana Natasza, sprawdzając, czy narzuta nadaje się jeszcze do czegokolwiek.
— Ale jak to nie ma ognia? — jęknął zrozpaczony chłopiec. Rozglądał się po pokoju, w nadziei, że został chociaż jeden płomyk. — Ja tak bardzo chciałem zobaczyć pożar! — dodał, zaglądając pod narzutę.
— Nie denerwuj mnie żadnymi pożarami! — ryknęła Natasza, a chłopak odruchowo skulił się w sobie. — Starzy a głupi, nie mają co robić, to bawią się ogniem…
— Hej, Nataszo, spokojnie! — rzucił beztrosko Roger. — Niebezpieczeństwo zażegnane, prawda, Anatolu? — zwrócił się do starszego ducha, który podniósł się już z podłogi i rozglądał się nerwowo dookoła.
— Tak, już… AAU!
Niespodziewanie na ramionach Anatola zmaterializowała się mała dziewczynka. Ubrana była w granatowy, szkolny mundurek, a długie blond włosy splecione były w dwa warkocze i związane kokardami. Wyglądała jak wzorowe, grzeczne dziecko, jednak temu wizerunkowi przeczył głośny, mściwy chichot, który momentami przerażał nawet Rogera.
— Znowu cię przestraszyłam!  — śmiała się dziewczynka, wbijając długie paznokcie w głowę starszego ducha. Anatol ponownie jęknął i spróbował zrzucić dziecko ze swoich ramion, jednak mały potwór przyczepił się jeszcze mocniej.
— To przez ciebie lampy na ulicy tak strasznie migotały? — spytał Roger, zwracając się do dziewczynki. Marianna zapewne latała bez celu po mieście, zakłócając działanie urządzeń elektrycznych. Wszelkie sprzęty zasilane prądem wariowały w obecności duchów: to wyjaśniało, dlaczego telewizor tak gwałtownie zareagował na uderzenia Anatola.
— Dlaczego ona znowu poszła gdzieś beze mnie? — oburzył się chłopiec, spoglądając spode łba na swoją młodszą siostrę. — Ty zawsze dajesz mi jakieś zajęcie, a ona wtedy się wymyka!
Ostatnie zdanie skierowane było w stronę Nataszy, która trzepnęła chłopca ścierką po głowie i wyszła, mamrocząc coś na temat głupich bachorów i nieodpowiedzialnych mężczyzn. Doprawdy, nawet po śmierci żywot mądrej kobiety jest strasznie ciężki.
Dziewczynka zeskoczyła z ramion Anatola (który z wyraźną ulgą zaczął rozmasowywać ślady po paznokciach) i pofrunęła w stronę brata.
— Hej, Marianki! — krzyknął Roger, chwytając dziewczynkę wpół, powstrzymując ją od wytargania chłopca za włosy. Marianki były skrótem od dziecięcych imion. Prościej było uogólnić, niż rozdrabniać się na Mariana i Mariannę. — Nie denerwujcie Nataszy… Zaraz, co ty tutaj masz?
Marianna zamachnęła się na niego paznokciami, kiedy wyciągnął spod jej kamizelki grubą kopertę, którą najwyraźniej miała zamiar ukryć przed resztą. Dziewczynka o mało nie zagotowała się z wściekłości, kiedy Roger uchylił się i rozerwał kopertę, odczytawszy wcześniej nazwisko adresata.
— To od naszego łącznika w Moskwie — wyjaśnił Anatolowi, kiedy Marianna wyrwała się z jego objęć i uciekła w kąt, śmiertelnie obrażona. — Chyba jest robota — dodał po chwili, szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu i podając koledze list.
— Dziedzic wielkiego majątku… problem ze spadkiem… głupie bachory… — mamrotał Anatol, przelatując wzrokiem po tekście. — Co to za facet, że nie poradzi sobie z bandą dzieciaków? — spytał głośno, marszcząc brwi.
— Anatolu, zobacz resztę tych listów! To jakaś grubsza sprawa — wyjaśnił Roger, wysypując pozostałą zawartość koperty na stolik.
— Co to jest? — zainteresował się Marian, podnosząc jeden z papierów.
— Ja też chcę wiedzieć! — wrzasnęła Marianna, przybiegając w podskokach i wyrywając bratu kartkę.
— Ty nawet nie umiesz czytać — warknął chłopiec, siłując się z siostrą.
— Spokój! — zadudnił Roger, po raz kolejny tego wieczoru. Pokrótce streścił rodzeństwu, o co chodzi w ich nowym zleceniu. Osobiście bardzo ucieszył się na fakt, że znowu ktoś potrzebuje ich pomocy w jakiejś bardzo niewygodnej i delikatnej sprawie. Już od dawna nie mieli zleceń, więc żywiołowemu sportowcowi coraz bardziej doskwierała nuda.
— Chcecie się tym zająć? — spytał, chociaż po minach rodzeństwa nie mógł spodziewać się innej odpowiedzi, niż twierdzącej. Dziecięce uśmiechy były iście diabelskie, to samo mógł powiedzieć o Anatolu – chociaż na starym duchu taki wyraz twarzy wyglądał bardziej komicznie, niż groźnie.
A zlecenie zapowiadało się naprawdę przyjemnie.


***

Witam ;)
Mam nadzieję, że ktoś dotarł do tego miejsca. Po długim okresie pisarskiej niemocy nareszcie udało mi się opublikować coś w miarę sensownego. Blog jeszcze w budowie, ale nie mogłam powstrzymać się przed wrzuceniem prologu. Tekst poprawiany był kilka razy, ale przecinki zapewne szaleją. Zakładki są w trakcie uzupełniania, a w przyszłym tygodniu powinien pojawić się bardziej pasujący do treści szablon. Rozdział pierwszy najprawdopodobniej pojawi się za dwa tygodnie.
Konstruktywna krytyka mile widziana.

P.S. Właśnie zauważyłam, że tekst na szablonie pochodzi z piosenki mojego ulubionego zespołu, a mianowicie jest to Within Temptation - Ice queen. Piosenka idealnie pasuje do opowiadania, więc nieźle mi się trafiło :D

20 komentarzy:

  1. Ja dotarłam do tego miejsca! Śmiało mogę rzec, że fantastycznego miejsca. Dosłownie i w przenośni nawet ^^
    Szczera, konstruktywna krytyka, hę? No więc jak na moje parametry treść prologu wpisuje się na jedno z wyższych miejsc.
    Niby piszesz o duchach, co aktualnie powinno stworzyć atmosferę grozy, ale tego za nic nie czuć! Te zabawne sytuacje doskonale maskują przerażającą naturę duchów. Chyba rzeczywiście tylko ta dziewczynka jest trochę straszniejsza, bo małe dziewczynki zawsze są straszne! Ale Anatol, czy Roger... coś czuję, że od razu ich polubię, hahaa xd Naprawdę, bardzo pozytywny prolog! Oby tak dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pozwól, że skorzystam z okazji, aby Ciebie także do siebie zaprosić :)
      http://droga-do-przeznaczenia.blogspot.com/
      Blog tak naprawdę założony wiele czasu temu, ale ciągle go usuwałam, żeby w końcu wymyślić, co chcę na nim umieścić. I oto powstał prolog ;d

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za opinię, cieszę się, że Ci się podobało :)
      Opowiadanie ma być wesołe, więc duchy nie mogą być aż takie straszne ^^ Chociaż bohaterowie opowiadania będą mieć na ten temat inne zdanie.
      Dziewczynka rzeczywiście jest najgorsza z nich wszystkich i sporo jeszcze namiesza.
      Na Twojego bloga oczywiście zajrzę ;)

      Usuń
  2. Ale jak to tak, nie jestem pierwsza? :( Czuję się pokrzywdzona, a to wszystko wina kuzyna, któremu zachciało się nauki zasad Rummikuba. Damn you! Ale trzy też dobra liczba, nawet moja ulubiona, toteż wybaczam.
    Co ja mogę powiedzieć? Właściwie wszystkie uwagi napisałam już na gadu.
    Duchy są fajne. Ja mam raczej doświadczenie z tymi złymi, jak Ramiro czy duchy w Supernatural, dlatego fajnie poczytać sobie o psotnikach w stylu Irytka. Wszyscy są tacy... swojscy ^^ A mała dziewczynka faktycznie odrobinę przerażająca, ale tak to już jest z małymi dziewczynkami, kiedy są martwe. xD
    I opis ciekawy, więc trzeba pisać i pisać, żeby się zgłosić do katalogów. No i wypadałoby uzupełnić pozostałe strony, ale to wszystko w swoim czasie, jak rozumiem.
    Trzymam kciuki, żebyś to opowiadanie doprowadziła do końca. I będę kopać, żeby pan Wen był obecny cały czas. A teraz się pokajam za tak krótki komentarz i obiecam poprawę następnym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety nie jesteś, ale to przeze mnie. Następnym razem wstawię rozdział, kiedy będziesz miała czas i chęć komentować ^^ jeżeli w ogóle będziesz miała, oczywiście.
      Noc polarna ma być wesoła, dlatego duchy też nie są straszne. Chociaż bohaterowie opowieści raczej będą kompletnie innego zdania, zwłaszcza, kiedy do akcji wkroczy Marianna. Która jest po prostu rozwydrzonym bachorem i sporo namiesza ^^
      Piszem, rozdział pierwszy prawie gotowy, a do czasu publikacji na pewno stworzę jeszcze drugi. I ja też chcę doprowadzić to do końca, więc każdy kop będzie na wagę złota.
      Zawsze piszesz długie komentarze, więc raz może być krótki, o ^^

      Usuń
    2. Daj spokój, nie musisz wstawiać rozdziałów według mojego widzimisię xD Najwyżej skomentuję jako druga albo trzecia, ewentualnie piętnasta :D
      O, jak fajnie, że już kończysz pierwszy rozdział. Znowu idzie ci szybciej niż mnie, ale to pewnie wina tego, że się tak obijam ^^
      O właśnie, następnym razem komentarz będzie długi :D

      Usuń
    3. Bez przesady, piętnastu czytelników to tutaj nigdy nie będzie ;D
      No jeszcze jakieś półtora strony, więc zbliżam się do końca. A chcę napisać drugi przez te dwa tygodnie ^^ Nie idzie mi szybciej, tylko mam trochę więcej wolnego czasu :)
      A ja u Ciebie też ostatnio piszę długie komentarze <3

      Usuń
  3. Moim zdaniem zaszalał tylko jeden przecinek. Ten tu, przed niż.
    Początkowo razem oglądali dziwaczny film, jednak młodszy duch nigdy nie potrafił usiedzieć w miejscu dłużej, niż kilka minut, dlatego po chwili zajął się ciekawszym, w jego mniemaniu, zajęciem: rzucaniem prowizorycznymi lotkami w tarczę wymalowaną na ścianie.

    Teraz powinien nastąpić wywód dotyczący tego, co się w tekście dzieje, a choć dzieje się dużo (nie co dzień czyta się o podpalonym duchu, prawda?), to jednak dla samej fabuły ważne znaczeniowo jest to, co dzieje się pod koniec. O tym bym pogadała ile wlezie, ale że nie mam pojęcia, co tam dalej będzie - a jak sobie przypomnę perypetie na Wyspie Chaosu, to wolę nie zgadywać - więc chowam mordę w kubeł.
    Mogę powiedzieć tylko: tak! Taktaktaktak! Bardzo mi się podoba, jak piszesz. To jest clue całej tej pisarskiej sprawy. Mogłabyś pisać nawet o grupie schizofreników hodujących pomidory w starym magazynie - i tak by wciągało.
    Zazdroszczę talentu. Bardzo.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię i wytknięcie Szalonego Przecinka.
      Masz rację, najbardziej znacząca jest końcówka. Wcześniej chciałam pokazać, że duchy wcale nie takie straszne, jak je malują.
      To opowiadanie chyba nie będzie AŻ TAK najeżone debilizmem, jak Wyspa, ale również może być nieco pokręcone.
      Cieszę się, że podoba Ci się moja pisanina, ale osobiście uważam, że talentu nie mam żadnego ^^
      A schizofrenicy z pomidorami to całkiem ciekawy pomysł jest. Zaraz mi się zacznie coś roić w głowie.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Nie wiem, czy jesteś świadoma, ale właśnie zasugerowałaś, że lubię debilne opowiadania :x
      Jakbyś faktycznie i dosłownie tak uważała, to byś nie pisała, więc nie leć ze mną w pomidory schizofreników - i tak Ci nie wierzę. :P
      A dobrze, niech Ci się roi! Nie mam nic przeciwko!
      (Jakbyś jeszcze się zastanowiła, czy nie chcesz mnie betować, to by było super.)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Oj, nie byłam tego świadoma ;< Psieplasiam. Ale ja lubię opowiadania najeżone debilizmem i absurdem. Niestety mało tu takich, dlatego je sobie piszę xD
      A noc polarna powstaje głównie w celu poćwiczenia warsztatu.
      Schizofrenicy z pomidorami naprawdę mi się podobają. Dorzuciłabym im jeszcze ogórki, o!
      A co do betowania - miło, że proponujesz, ale ja się na betę kompletnie nie nadaję. I to jest szczera prawda ;<

      Usuń
    4. Zależy, jaki rodzaj debilizmu i absurdu lubisz.Bo wiesz, są jeszcze tak zwane blogaski ;P
      Ogórki też mogą być, czemu nie.
      Szkoda, bo naprawdę uważam Cię za jedną z lepiej piszących osób, które mogłyby mi pomóc.

      Usuń
  4. Ojej, trafiłam tutaj przypadkiem, i zaczytałam się w twój prolog. Co mogę powiedzieć? Właściwie jedno słowo ciśnie mi się na usta: urzekające. Wydaje mi się, że historia godna uwagi, jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem o duchach. Właściwie źle powiedziałam. Spotkałam się z opowiadaniami o duchach, ale nie z duchami przedstawionymi w takiej postaci. Jestem ciekawa dalszej treści tejże przygody. Dlatego też występuję z dwoma prośbami.
    Czy mogłabyś mnie informować u mnie na blogu, o nowej notce?
    I czy mogłabym dodać sobie Ciebie do linków, bo w linkach pragnę mieć godne polecenia blogi, a wydaje mi się, że Twój właśnie takim jest.
    Pozdrawiam i życzę duuuuuuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie byłam ciekawa, co tym razem wymyślisz ^^. Choć z twoich opowiadań czytałam tylko wyspę chaosu, którą niestety porzuciłaś, to jednak już wtedy byłam pod wrażeniem twoich pomysłów i tym razem też się nie rozczarowałam.
    Co prawda chwilami miałam problemy przeczytać tę białą, zlewającą się z tłem czcionkę, nie mniej jednak w końcu dotarłam do końca ^^. Faktycznie momentami miałam uśmiech na twarzy, szczególnie przy podpalanym duchu - to mnie totalnie rozwaliło.
    W sumie też nie znam za wiele opowiadań o duchach, w sumie tylko jedno chyba prócz tego, nie mniej jednak oryginalny pomysł i moje pierwsze skojarzenie to te stare kreskówki o duszku Kacprze. Taaak, mimo wieku nadal uwielbiam kreskówki *,*.
    Opisana scenka była całkiem ciekawa, w sumie nie dziwię się, że w tym domu każdy wymięka, skoro tyle psotnych duchów tam żyje. Nawiasem mówiąc, sam dom też jest ciekawy, czemu akurat tam zamieszkały duchy i w ogóle, pewna aura tajemnicy się zrodziła...
    Podziwiam też za oryginalny pomysł, mam nadzieję, że uda ci się wytrwać ^^. Opowiadania własne w końcu są znacznie trudniejsze niż ff ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyspa Chaosu to było jedyne moje publikowane opowiadanie, więc nic nie straciłaś ^^
      No właśnie z tym szablonem mam taki problem, że nie umiem do niego dobrać koloru czcionki ;/ Ale za niedługo będę go zmieniać.
      W blogosferze opowiadań o duchach nie widziałam. Ale w tym tekście nie będą na pierwszym planie :) Dopiero później narozrabiają. W tej scence chciałam trochę przybliżyć naturę duszków, najbardziej istotna jest końcówka.
      Też mam nadzieję, że wytrwam. Cieszę się, że Ci się podobało ;)

      Usuń
  6. Wpadłam tutaj wczoraj, ale nie zdążyłam już skomentować. W każdym razie ładny szablon zatrzymał mnie na dłużej i cieszę się, że postanowiłam zapoznać się z treścią prologu.
    Podoba mi się tematyka, którą poruszyłaś oraz sposób w jaki postanowiłaś to zrobić. W sumie duchy kojarzą mi się z czymś strasznym, przerażającym, a u ciebie mamy coś innego. Taką całkiem zabawną historyjkę. No, a bohaterowie są baardzo oryginalni. To przez tą niezwykłość przyciąga uwagę czytelnika ^^
    Poza tym twój styl. To również zwróciło moją uwagę, bo piszesz tak lekko! Przez to czyta się bardzo przyjemnie i aż nie chce się odrywać wzroku od tekstu.
    Jedno jest pewne - na pewno tutaj jeszcze wrócę, bo chcę się dowiedzieć, co jeszcze wydarzy się w tej historii.
    Pozdrawiam!
    Aa i jeżeli masz czas oraz ochotę to zapraszam również do mnie: http://granica-przebudzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypadkiem wpadłam na Twego bloga i postanowiłam go odwiedzić.
    Najpierw zauroczył mnie sam szablon a dziewczyna na nim jest naprawdę słodka a potem cała reszta.
    No normalnie jestem pod wrażeniem.
    Podoba mi się Twój niezwykle dojrzały i efektowny styl a i wspaniałe opisy, które wplatasz w historię są również godne uwagi.
    W ogóle moim zdaniem masz wielki talent i umiesz zaintrygować już na samym początku.
    Ja osobiście jestem pod wielkim wrażeniem i chylę czoła dla tak wielkiego talentu, który zasługuje na uznanie i szacunek.
    Mi samej jeszcze wiele brakuje w porównaniu z tym, co Ty pokazałas.
    http://dziedzictwo--krwi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i miłe słowa :)
      Aż mi się głupio robi, kiedy czytam takie pochwały, bo boję się, że dalsza część opowiadania okaże się wielkim rozczarowaniem. Zwłaszcza, że prolog jest dość luźno powiązany z resztą.
      Jeszcze raz dziękuję za opinię ^^

      Usuń
  8. Witam serdecznie :)
    Na początku powiem, że pozytywnie mnie zaskoczyłaś :D Jeśli spotykałam się gdzieś wcześniej z opowiadaniami o duchach, to byli to bohaterowie poboczni, a tu proszę wszyscy nimi są :D Plus za oryginalność i świetny pomysł :D
    Wybrałaś bardzo interesujące postacie, każda jest inna i charakterystyczna i prócz tego, co dziwne, piszesz o stworach nocnych, a ja raczej się śmiałam, czytając to :D
    Jeśli chodzi o styl to bardzo lekki, więc miło, szybko i przyjemnie się czyta :D Na pewno jeszcze zajrzę :)
    Pozdrawiam, L. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. OJ, oj, zapowiada się ciekawie. Niby piszesz o duchach, ale tak raczej lekko. Nie popadając przy tym w prostotę języka, naprawdę interesująco. Czytając na ustach tworzył mi się niewielki uśmieszek, bohaterowie nie są bezosobowi i od razu można sobie ich wyobrazić. Cóż więcej można powiedzieć... hmm... Marianki są fajne ^^ Zwyczajnie tekst mi się spodobał i postaram się znaleźć więcej czasu (a ostatnio coś z nim krucho, szczególnie jak zaczęłam pisać o.O), by go kontynuować,a nie lenić się tylko xd

    OdpowiedzUsuń

Nie akceptuję spamu. Żadnego.
Reklamy kasuję, a spamiarzy ścigam.

Obserwatorzy